O wierze

Credo

Katecheza pierwsza:

Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego…

Przez cały Rok Wiary, będziemy skupiać naszą uwagę na Wyznaniu Wiary, zwanym także Składem Apostolskim, albo Symbolem Apostolskim. Jest to tekst, który wypowiadamy podczas niedzielnej Eucharystii po homilii, rozpoczynający się od słowa „wierzę”, stąd też zwany bywa z języka łacińskiego „Credo”. To jeden z najważniejszych tekstów chrześcijaństwa. Powstał, według pięknej tradycji, w dniu, w którym Apostołowie po Zesłaniu Ducha Świętego rozchodzili się na cały świat, aby zgodnie z poleceniem Pana Jezusa, głosić Dobrą Nowinę. Wtedy każdy z nich wypowiedział jeden artykuł wiary – ich zbiór, a więc dwanaście zdań, to właśnie nasz Skład Apostolski. Dzisiaj wiemy, że proces powstawania Credo był znacznie bardziej skomplikowany, ale nie przeszkadza nam to w uznaniu go ciągle za fundament naszego życia religijnego.

Zatrzymajmy się najpierw przy słowie „wierzę”. Wypowiadamy je w różnych okolicznościach. Gdy przyjrzymy się im bliżej, to okazuje się, że bez wiary nasze życie było by po prostu niemożliwe. Pacjent wierzy, że ten pan w kitlu ze słuchawkami to lekarz, który zadba o jego zdrowie. Dzieci w szkole wierzą, że otrzymają sprawiedliwe oceny z ostatniej klasówki. Gdy kupuję jabłka to wierzę, że sprzedawca zważy je uczciwie. On z kolei wierzy, że pieniądze, które mu daję, nie są podrobione. Oczywiście, na ogół słowo „wiara” odnosimy do tych sytuacji, które możemy sprawdzić. Ale przecież nie zawsze sprawdzamy, bo tylko poważne wątpliwości nas do tego zmuszają. Na ogół po prostu wierzymy. Gdybyśmy chcieli sprawdzać wszystko, w co przychodzi nam wierzyć, to czasu by nam zabrakło. Co więcej, są przecież sytuacje, gdy nie jesteśmy w stanie sprawdzić naszej wiary. Gdy np. ktoś popchnie nas w tramwaju, a my wierzymy, że nie zrobił tego specjalnie. Albo gdy ktoś nam daje kwiaty na imieniny, to wierzymy, że rzeczywiście jest nam życzliwy, a nie tylko udaje takiego. Tak, czy inaczej, bez wiary nie damy rady żyć.

W książce Antoine de Saint-Exuperego pt.: „Ziemia, planeta ludzi” została opisana historia lotnika, którego samolot wpadł w rozszalałą burzę śnieżną nad Andami i musiał przymusowo lądować na dnie wulkanicznego leja pośród wielkich górskich szczytów. Lotnik, nie mając cienia szansy na ratunek, będąc w obliczu śmierci wiedział, że nie pozostaje mu nic innego jak iść, … i szedł! Szedł przez kilka dni i nocy przy czterdziestostopniowym mrozie. Szedł, mając poranione stopy, odmrożone ręce. Musiał stawić czoła nie tylko białemu piekłu, ale i samemu sobie. Chwilami coś mu mówiło: „Zrobiłem, co mogłem, i nie ma nadziei. Po cóż mam się upierać przy tej męczarni?”. Wystarczyło zamknąć oczy i zasnąć na chwilę, aby uciec na zawsze od bólu, głodu i cierpienia. Ale on szedł! I udało mu się dotrzeć do ludzi. Gdy otoczyli go przyjaciele, zdradził sekret swego ocalenia: „Wśród śniegów traci się instynkt samozachowawczy – powiedział – po dwóch, trzech, czterech dniach marszu, człowiek pragnie tylko snu. Ja też go pragnąłem. Ale mówiłem sam do siebie: jeśli moja żona wierzy, że żyję, to wierzy też, że idę. Także moi koledzy wierzą, że idę. Oni wszyscy wierzą we mnie! I byłbym zdrajcą, gdybym nie szedł”.

Tu dopiero widać czym jest zaufanie, czym jest wiara kogoś, jaka to ważna sprawa i jak wielka siła. Bo czasami już się wydaje, że coś nie ma sensu, że nie mamy szans, ale jak mamy kogoś, kto będzie wierzył, że damy radę, że będziemy walczyć, to my się też nie poddamy. To niesamowita rzecz. Mieć taką osobę!

O to właśnie chodzi w naszej wierze w Boga. On cały czas nas szuka, On pozostaje wierny miłości do nas, a przez to i my znajdujemy siły, wychodzimy z najgorszych sytuacji, przetrzymujemy je, bo mamy się na Kim oprzeć, bo mamy do Kogo przylgnąć. Dlatego, jak lotnik z opowiadania, „nie mogę przestać iść dalej”.

Skład Apostolski określa dalej Boga słowem „Ojciec”. Lud Starego Testamentu nie wiedział o tym, że Bóg jest Kimś tak niesłychanie bliskim człowiekowi. Dla Izraela był to „Pan Zastępów”, „Pan nad Pany”, albo „Król Królów”. Dopiero Jezus Chrystus przyniósł nam tę Radosną Nowinę, że Bóg jest Jego i naszym Ojcem. On nam objawił Ojca. Jak mówił: „kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9). Od znalezienia dwunastoletniego Jezusa w świątyni po Ogród Oliwny i ostatnie słowa na Krzyżu Chrystus ciągle mówi o Ojcu, rozmawia z Ojcem, spełnia Jego wolę. Zaprasza też nas do wejścia w tę relację, choćby wtedy, gdy – na prośbę uczniów – uczy nas modlitwy „Ojcze nasz”.

Kolejne słowo z pierwszego zdania Credo to „Wszechmogący”. Bóg jest „Ojcem Wszechmogącym”. Aby zrozumieć co to znaczy trzeba najpierw porzucić swoje wizje „wszechmocy”: jakiegoś super-siłacza, który jak mityczny Atlas potrafi podnieść świat cały; albo czarodzieja, który umie jednym dotknięciem różdżki zmienić skałę w kwiat, czy złotą rybkę, która spełnia wszystkie zachcianki… nie taki jest Wszechmogący Bóg.

W jednej z modlitw mszalnych znajdujemy zdumiewający tekst: „Boże, Ty przez przebaczenie i litość najpełniej okazujesz swoją wszechmoc …”. Co w tym tekście zdumiewającego? To, że Boża wszechmoc jakoś przedziwnie powiązana jest z pokorą. Nie ma w niej nic ze spektakularnych pokazów, na które czasem człowiek tak bardzo liczy. Pierwszy raz zwrot, że „dla Boga nie ma nic niemożliwego” pojawia się w Starym Testamencie, gdy mowa o tym, że będąca w podeszłym wieku Sara, żona Abrahama, będzie za rok cieszyć się dzieckiem (por. Rdz 15,1-21). Ten sam zwrot powtórzy się także w chwili Zwiastowania – w tej najważniejszej dla świata rozmowie Boga z człowiekiem, która dokonuje się w ukryciu nazaretańskiego domku (por. Łk 1,26-38).

„Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego” – to pierwsza prawda Składu Apostolskiego. Wypowiemy ją za chwilę na Eucharystii. Niech to nie będą tylko puste słowa, ale niech nadąża za nimi nasze życie.

Opracował: ks. dr Włodzimierz Skoczny

 

Katecheza druga:

Wierzę w Stworzyciela nieba i ziemi…

Kolejna katecheza, którą odczytujemy w naszym kościele w Roku Wiary, odsłania następną tajemnicę zawartą w Credo. Wierzymy w Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Prawda ta daje odpowiedź na podstawowe pytania: skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy, jaki jest początek świata i człowieka oraz jaki jest cel ludzkiego życia?

  1. Bóg jest Stworzycielem

Pierwsze zdanie Biblii brzmi: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” (Rdz 1,1). W tych słowach Pisma Świętego są zawarte trzy prawdy. Po pierwsze, wieczny Bóg dał początek temu wszystkiemu, co istnieje. Po drugie, tylko Bóg jest Stwórcą i po trzecie, całość tego, co istnieje, zależy od Boga. Świat nie powstał zatem w wyniku jakiejś konieczności, ślepego przeznaczenia czy przypadku. Świat pochodzi z wolnej woli Boga, i został stworzony z niczego. Ta prawda wiary niesie także ożywiającą nadzieję w życiu duchowym. Ponieważ Bóg stwarza z niczego, może także, przez Ducha Świętego, dać życie grzesznikom, stwarzając w nich serce czyste (por. Ps 51,12).

  1. Bóg stworzył niebo i ziemię – świat niewidzialny i świat widzialny

Credo wyznajemy także prawdę, że Bóg jest Stwórcą nieba i ziemiwszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnychZiemia jest światem ludzi (por. Ps 55,23), zaś niebo oznacza własne „miejsce” Boga Ojca (por. Mt 5,16) oraz wskazuje rzeczywistość, w której adorują Go aniołowie. Również każdy wierny ma u swego boku Anioła Stróża, by prowadził go do zbawienia. To pocieszająca i budząca nadzieję prawda wiary.

Bóg, który jest Miłością stworzył tylko dobre duchy. Według Pisma Świętego diabeł, to upadłe stworzenie duchowe, które sprzeciwiło się Panu Bogu. Chrześcijanie powinni z całą powagą traktować złośliwość i przebiegłość szatana, ale mają też pamiętać, że Jezus odniósł nad nim pełne zwycięstwo (por. Mt 12,29) i dlatego zjednoczeni z Chrystusem są w stanie przeciwstawić się szatanowi (por. Ef 6,10-18; Jk 4,7; 1 P 5,9-10).

Oprócz aniołów i wszystkich rzeczy niewidzialnych Bóg stworzył także świat widzialny. Pismo Święte objawia, że wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre i piękne. Zatem każda niszcząca ingerencja człowieka w świat materialny jest równocześnie umniejszeniem chwały Bożej, ponieważ celem stworzenia jest chwała Boża.

  1. Człowiek jest koroną i centrum wszystkich stworzeń

Katechizm przypomina, że człowiek jest koroną i centrum wszystkich stworzeń. O tej jego wyjątkowości świadczą cztery podstawowe prawdy. Po pierwsze, człowiek został stworzony „na obraz Boży”. Po drugie, w swojej własnej naturze jednoczy on świat duchowy i świat materialny. Po trzecie jest stworzony jako „mężczyzna i kobieta” i po czwarte, Bóg obdarzył go swoją przyjaźnią.

Z Objawienia Bożego dowiadujemy się, że człowiek został stworzony na obraz Boży i jako jedyne spośród wszystkich stworzeń widzialnych jest „zdolny do poznania i miłowania swego Stwórcy” (KDK 12). Wszystko, co Bóg stworzył oddał pod jego panowanie (por. Rdz 1,28). Z tego też powodu człowiek powinien szanować dobroć każdego stworzenia. Unikać nieuporządkowanego wykorzystywania rzeczy stworzonych.

Człowiek został stworzony jako istota cielesno-duchowa. Przyjęcie tej prawdy wiary ma bardzo ważne znaczenie, zwłaszcza dzisiaj, kiedy rozpowszechniane są błędne koncepcje rozumienia człowieka. Jan Paweł II tę fałszywą koncepcję nazywa błędem antropologicznym, który jest wynikiem niewłaściwego rozumienia rzeczywistości. Człowiek zostaje w niej zredukowany tylko do sfery cielesnej. Dlatego należy powrócić do prawdy zawartej w Piśmie Świętym.

Teksty biblijne podkreślają również, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę. Prawda ta jest bardzo ważna, zwłaszcza dzisiaj, gdy niektórzy wprowadzają zamęt w ludzkie umysły zmieniając definicję płci i wprowadzając jeszcze inne jej rodzaje, jak np. homoseksualista, transseksualista czy też biseksualista. Otwiera to furtkę do tego, aby domagać się legalizacji tzw. związków partnerskich. Tymczasem zgodnie z wolą Bożą tylko zdolny do małżeństwa mężczyzna i zdolna do małżeństwa kobieta mogą zawrzeć związek małżeński
(por. Mt 19,4-6).

Katechizm przypomina, że Bóg obdarzył przyjaźnią człowieka stworzonego na swój obraz. Stwórca umieścił go w raju i powołał do świętowania szabatu. Sam Bóg siódmego dnia odpoczął. Tego odpoczynku Boga nie należy rozumieć powierzchownie, jako swego rodzaju braku działania, ale jako zachwyt nad swoim stwórczym dziełem, które było bardzo dobre (Rdz 1,31).

Przypominanie tej prawdy jest ważne dzisiaj, gdy powszechna stała się praktyka „weekendu”, rozumianego, jako cotygodniowy czas odpoczynku, często z dala od stałego miejsca zamieszkania. Stopniowo niedziela zatraca pierwotny sens i staje się jedynie zakończeniem tygodnia. W ten sposób horyzont człowieka tak się zacieśnia, że nie pozwala mu dojrzeć nieba. Nawet odświętnie ubrany często nie potrafi już świętować.

  1. Bóg czuwa nad stworzonym światem – Opatrzność Boża 

         Pan Bóg stworzył wszechświat i podtrzymuje go w istnieniu przez swoją Opatrzność. W ten sposób Stwórca z miłością i mądrością prowadzi wszystkie stworzenia do ich ostatecznego celu. Bóg pozwala ludziom współpracować w sposób wolny z Jego zamysłami. Pewną tajemnicę stanowi dopuszczenie przez Boga istnienia fizycznego i moralnego zła. Bóg ją wyjaśnia przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, aby zwyciężyć zło. Wiara daje nam pewność, że Bóg nie dopuściłby zła, gdyby nie wyprowadzał z niego dobra drogami, które poznamy i zrozumiemy w pełni, dopiero w życiu wiecznym.

  1. Zakończenie

Prawda, że Bóg stworzył niebo i ziemię, wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne dotyczy fundamentu życia ludzkiego i daje odpowiedź na podstawowe pytania. Nadaje sens ludzkiemu życiu i właściwie ustawia hierarchię wartości. W liturgii wyznamy tę prawdę raz jeszcze. Niech jej lepsze rozumienie opromienia naszą chrześcijańską codzienność.

Opracował: Ks. prof. dr hab. Jan Orzeszyna

Katecheza trzecia:

Wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego…

W centrum katechez odczytywanych w naszej świątyni w Roku Wiary znajduje się Osoba Jezusa Chrystusa z Nazaretu, Jednorodzonego Syna Ojca, który cierpiał i umarł za nas. Po zmartwychwstaniu żyje z nami na zawsze. W Osobie Chrystusa odkrywamy cały odwieczny zamysł Boży, który w Nim się wypełnił. Dążymy do zrozumienia znaczenia czynów i słów Jezusa oraz znaków dokonanych przez Niego. Naszym celem wejście w głęboką komunię z Jezusem Chrystusem. Tylko Jezus prowadzi do miłości Ojca w Duchu Świętym i uczestnictwa w życiu Trójcy Świętej.

Imię Jezus w języku hebrajskim oznacza: „Bóg zbawia”. Jest to imię, które przynosi zbawienie. Mogą go wzywać wszyscy, ponieważ Syn Boży zjednoczył się ze wszystkimi ludźmi przez Wcielenie. Dlatego, że nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni (Dz 4,12). Złe duchy boją się imienia – Jezus. Wzywając tego imienia uczniowie dokonują cudów. To Ojciec udziela im wszystkiego, o co proszą w imię Jezusa. Imię to znajduje się w centrum modlitwy chrześcijańskiej, dlatego też prawie wszystkie modlitwy liturgiczne kończą się formułą: „Przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa.”

Chrystus jest greckim tłumaczeniem hebrajskiego słowa „Mesjasz”, które oznacza „namaszczony”. W Izraelu namaszczano w imię Boże tych, którzy zostali powołani przez Boga do określonych misji. Byli to królowie, kapłani, a czasem również prorocy. Chrystus wypełnia mesjańską nadzieję Izraela będąc kapłanem, prorokiem i królem.

Gdy mówimy, że Pan Jezus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, to proklamujemy prawdę, że Syn Boży stał się prawdziwie człowiekiem, pozostając prawdziwie Bogiem. Dlatego Sobór w Chalcedonie w 451 roku orzekł, iż: „Jeden i ten sam Chrystus Pan, Syn Jednorodzony, ma być uznany w dwóch naturach bez pomieszania, bez zamiany, bez podziału i bez rozłączenia” (por. KKK 467).

Wypełniając wolę Ojca, Jezus Chrystus zapoczątkował na ziemi Królestwo niebieskie. Kościół stanowi zalążek tego Królestwa. Choć powołani są do niego wszyscy ludzie, to jednak należy ono szczególnie do ubogich i do maluczkich, to znaczy do tych, którzy potrafią je przyjąć pokornym sercem.

Do stołu Królestwa Jezus Chrystus zaprasza nie tylko sprawiedliwych, ale i grzeszników (por. Mk 2,17). Posługując się przypowieściami, które stanowią charakterystyczną cechę Jego nauczania, zaprasza na ucztę Królestwa i wymaga radykalnego wyboru: nie wystarczą tu tylko słowa, potrzebne są konkretne czyny.

Na początku publicznej działalności Jezus wybiera Dwunastu, aby byli razem z Nim i uczestniczyli w Jego misji. Daje im udział w swojej władzy i wysłał ich, aby głosili Królestwo Boże, uzdrawiając chorych (por. Łk 9,2). W kolegium Dwunastu pierwsze miejsce zajmuje Szymon Piotr. Chrystus powierza mu specjalną władzę: Tobie dam klucze Królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie (Mt 16,18-19). „Klucze” oznaczają władzę zarządzania domem Bożym, którym jest Kościół. „Wiązanie i rozwiązywanie” oznacza natomiast moc odpuszczania grzechów, ogłaszania orzeczeń doktrynalnych i podejmowania decyzji dyscyplinarnych w Kościele Chrystusa.

Z bł. Janem Pawłem II zwracamy się ku Jezusowi Chrystusowi, powtarzając wyznanie św. Piotra: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego (J 6,68). Tylko w Jezusie, Synu Bożym, jest nasze zbawienie (por. Dz 4,8nn). On jest „drogą i prawdą” (J 14,6) i „zmartwychwstaniem i życiem” (J 11,25). Kościół nie przestaje słuchać Jego słów, odczytuje je wciąż na nowo, każdy szczegół Jego życia odtwarza z największym pietyzmem. Ciągle przemawia do nas Jego życie, Jego człowieczeństwo, Jego wierność prawdzie, Jego miłość wszystkich ogarniająca (por. RH 7).

Niech wypowiedziane za chwilę słowa, „wierzę w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego”, będą wyrazem naszej głębokiej zażyłości z Jezusem Chrystusem.

Opracował: ks. Stanisław Kołakowski

Katecheza czwarta:

Wierzę…, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny…

Kolejna katecheza w Roku Wiary, która nas gromadzi w świątyni rozwija prawdę tak często przez nas wyznawaną: wierzymy w Jezusa Chrystusa, który się począł z Ducha Świętego i narodził się z Maryi Panny.

Maryja odgrywa bardzo istotną rolę w historii zbawienia. Podkreśla to św. Paweł, pisząc: Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty (Ga 4,4-5). Sam fakt, że Matka Jezusa pojawia się w kontekście słów o pełni czasu jest świadectwem jej wyjątkowego znaczenia. Owa pełnia stanowi największy i centralny moment w historii odkupienia. Oznacza czas Chrystusa – zwłaszcza Jego przyjście oraz śmierć, Zmartwychwstanie i obdarowanie Kościoła Duchem Świętym. Maryja jest obecna we wszystkich kluczowych momentach. Warto podkreślić, że obecność Maryi w dziejach zbawienia zaczęła się jeszcze wcześniej. Na horyzoncie dziejów pojawiła się przed Chrystusem, by w czasie oczekiwania na Mesjasza świecić niczym gwiazda zaranna. Tak więc niemożliwym staje się mówienie o Maryi bez Chrystusa. Tajemnica jej życia jest nierozerwalnie związana z tajemnicą życia Syna Bożego. Bez Syna nie ma Matki. To związanie życia Matki i Syna ujawnia się już w momencie Zwiastowania przez pełne miłości oddanie wobec Bożego planu zbawienia. Z jednej strony widzimy posłuszeństwo Syna zstępującego by pełnić wolę Ojca (por. Hbr 10,4-10), z drugiej Matkę, która przyjmuje do siebie zstępujące Słowo (por. Łk 1,38). Bierze Ona zatem czynny udział w dziejach zbawienia. Czynną obecność Maryi dostrzegamy podczas wesela w Kanie. Przez słowa skierowane do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5) Matka Chrystusa staje się wobec ludzi rzecznikiem woli Syna. Jej wiara sprowadza pierwszy „znak” (por. Redemptoris Mater, nr 22). Jest zatem błogosławiona, gdyż: błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli (J 20,9). Maryja, która uwierzyła nie widząc, przyczyniła się do wzbudzenia wiary w tych, którzy znak ujrzeli, dlatego Ewangelista dodaje: I uwierzyli w Niego Jego uczniowie (Łk 1,11).

Związanie roli Maryi w historii zbawienia z rolą jej Syna, jest jasno widoczne również w momencie męki Zbawiciela. Ona najgłębiej ze swym Jednorodzonym współcierpiała. Z Jego ofiarą złączyła się matczynym duchem (por. KK 58).

Historia zbawienia to także indywidualna historia każdego z nas. Wypowiadając swój testament: Niewiasto, oto syn Twój (J 19,26) Jezus uczynił Maryję matką wszystkich uczniów. Będąc Matką na ziemi, pozostaje nią nadal, trwając przed obliczem Boga. Tę wiarę wyraził bł. Jan Paweł II w czasie modlitwy na Placu Hiszpańskim: „Okaż, że jesteś Matką dla nas. Czuwaj, o Maryjo, nad wielką rodziną Kościoła, aby wszyscy wierzący, jako prawdziwi uczniowie Twojego Syna, szli naprzód w świetle Jego obecności” (por. Jan Paweł II, Modlitwa na Placu Hiszpańskim, 08.12.2001).

Maryja została obdarowana szczególnym przywilejem Niepokalanego Poczęcia, czyli została zachowana nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego. Możemy doszukiwać się objawienia tej prawdy w scenie Zwiastowania, w Ewangelii dzieciństwa (por. Mt 1-2; Łk 1-2), pochwałach skierowanych do Maryi przez Elżbietę (por. Łk 1,42), czy w hymnie Magnificat.

Niepokalane Poczęcie Maryi jest ściśle związane z jej Bożym Macierzyństwem. Prawda ta jest bardzo istotna, gdyż dotyka głęboko samego Chrystusa. Zrodzenie z Niewiasty jest gwarantem człowieczeństwa naszego Pana. Św. Ignacy Antiocheński precyzuje tę prawdę pisząc: Nasz Pan Bóg Jezus Chrystus został poczęty w łonie Maryi, według Bożego zamysłu nie z nasienia Dawidowego ale z Ducha Świętego. Zatem Syn Maryi jest Synem Boga (a więc – prawdziwym Bogiem) oraz Syn Boga jest Synem Maryi (a więc prawdziwym człowiekiem).

Maryja pozostając dziewicą otrzymała łaskę Bożego Macierzyństwa, została ozdobiona blaskiem Niepokalanego Poczęcia, by wreszcie zostać Królową Wniebowziętą, gdyż wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny (por. Łk 1,49). Maryja uświadamia nam, że jesteśmy hojnie obdarowani. Chrześcijanin bowiem to w pierwszej kolejności nie ktoś, kto oddaje życie Bogu, ale ten kto od Boga przyjmuje życie i cieszy się tym darem. Nasza Matka wskazuje nam także, że to Bóg jest pierwszym działającym w naszym życiu. Nie wyklucza to aktywności człowieka, ale oznacza całkowite oddanie się do dyspozycji Panu Bogu. Fakt hojnego obdarowania Maryi zachęca nas do tego by zwracać się do niej nieustanie z prośbą o orędownictwo, zwłaszcza o łaskę wyzwolenia z grzechu. Niech nasza Matka oręduje za nami u Tego, który jako jedyny ma moc nasz grzech pokonać – u Jezusa Chrystusa i wprowadzi nas na ucztę zbawionych w niebie.

Wyznając dzisiaj naszą wiarę, wraz z Maryją dziękujmy Bogu za wszystkie dary już otrzymane i otwierajmy się na te, które dla nas jeszcze przygotował.

Opracował: ks. Andrzej Nackowski

 

Katecheza piąta:

Umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion…

Mawia się czasami o osobach przychodzących nie w porę, pojawiających się bez zaproszenia, przypadkiem, że wpadają jak Piłat w Credo. Rzeczywiście przy pobieżnym spojrzeniu na nasze Wyznanie Wiary, które opowiada najważniejsze tajemnice wiary Poncjusz Piłat pojawia się jak nieproszony gość.

Jednak cała Biblia, cała historia zbawienia przeniknięta jest przekonaniem, że Bóg nie działa przypadkowo ale wchodzi w historię w odpowiednim miejscu i czasie. Pojawienie się Poncjusza Piłata w Wyznaniu Wiary podkreśla ten jedyny i niepowtarzalny moment historii, w którym Pan Jezus umarł dla naszego zbawienia. Można więc rozumieć tę prawdę wiary w następujący sposób: Wierzę, że za rządów Poncjusza Piłata – w tym konkretnym czasie historycznym i w tym konkretnym miejscu Pan Jezus został poddany straszliwym torturom, ukrzyżowany i złożony do grobu.

Od momentu Ostatniej Wieczerzy do złożenia ciała Pana Jezusa do grobu minęł około 24 godziny. Jest to najdokładniej opisana doba z całego życia naszego Pana – szczegół po szczególe. Ewangelie nie pozostawiają wątpliwości, że śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa czyli Misterium Paschalne to centralne wydarzenie naszej wiary. Dlatego poświęcają mu najwięcej miejsca.

Nie dziwi to zupełnie jeśli rozumiemy, co się wtedy wydarzyło. Jezus –  Bóg-człowiek podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu wziął na siebie wszystko, co nas obciąża, całą ciemność naszych win oraz ból naszych cierpień i wszystko to wraz ze sobą przybił do krzyża, by już grzech nad nami nie panował. Wraz z grzechem przyjął też na siebie naszą śmierć i dzięki temu sprawił, że możemy mieć nadzieję na życie wieczne, na nieskończone trwanie w blasku Bożej miłości. Miłości bezwarunkowej, czułej, obdarzającą nas absolutnym szczęściem. Możemy się już cieszyć, że mamy miejsce przygotowane w domu Boga-Ojca i czeka tam na nas pełnia życia dzięki Ofierze Jezusa.

Mamy krzyż w domu. Nosimy go na szyi, widzimy go na wieżach mijanych kościołów. Krzyż oznacza Ofiarę Chrystusa. Widząc go pomyślmy o tym niezwykłym darze zbawienia i niech w naszym sercu zrodzi się wdzięczność. Powiedzmy: „Dziękuję Ci, Jezu…..”

Możemy sobie wyobrazić, że śmierć i zmartwychwstanie Jezusa – Misterium Paschalne jest jak potężna rzeka ożywiająca swymi wodami całą martwotę stworzenia, również naszą ludzką grzeszność i słabość. W jaki jednak sposób mamy do niej dostęp dziś, tu i teraz? W jaki sposób stanąć na brzegu tej rzeki, w jaki sposób napić się tej życiodajnej wody?

Zawsze stajemy na brzegu tej rzeki, gdy zamierzamy przyjąć któryś z siedmiu sakramentów. W przypadku każdego z nich inaczej, ale w każdym z nich rzeczywiście ożywiające wody Bożego życia docierają do naszego ciała i duszy. To sam Bóg działa w sakramentach.

W sakramencie chrztu Bóg-Ojciec daje nam nowe życie i przyjmuje nas jako swoich synów i córki. Przez bierzmowanie umacnia nas swoim Duchem byśmy odważnie świadczyli o wierze. W sakramencie pojednania to sam Bóg oczyszcza nas z grzechów, w w namaszczeniu chorych dodaje sił w cierpieniu i uzdrawia. W sakramencie małżeństwa czyni jedno z dwojga i wspiera małżonków na drodze do zbawienia. W sakramencie kapłaństwa daje łaskę celebrowania sakramentów i służby wspólnocie w imieniu samego Chrystusa.

Z Eucharystią wiążą się jakoś wszystkie sakramenty. Pismo Święte wyraźnie mówi, że Ofiara Chrystusa dokonała się tylko raz (Hbr 10,12). Jednak każda Msza Święta jest Ofiarą Jezusa. W czasie Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus bierze chleb i mówi: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje za Was wydane….” Mówi tak, choć przecież dopiero następnego dnia na krzyżu wyda siebie na Ofiarę. Biorąc kielich mówi: „Bierzcie i pijcie to jest Krew Moja za was przelana”, choć dopiero nazajutrz przeleje swoją Krew w czasie Męki i ukrzyżowania. W tej pierwszej Jezusowej Mszy czas i przestrzeń się załamują. Apostołowie w czasie Ostatniej Wieczerzy przenoszą się pod krzyż, by karmić się wydanym Ciałem Chrystusa i pić Jego Krew. Sam Jezus tego chce. Jezus zabiera ich niejako w czas swojej Męki i Śmierci.

Ale na Męce i Śmierci Pan Jezus się nie zatrzymuje. Ciągle trzeba pamiętać ku czemu zmierza ostatecznie Ofiara Chrystusa. Zmierza do Zmartwychwstania… To jest ostateczny moment zwycięstwa Życia nad śmiercią. Daje więc Apostołom swoje Ciało i Krew, aby dawać im udział w swoim Zmartwychwstaniu, tak jak sam zapowiedział: Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew ma Życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

„To czyńcie na Moją Pamiątkę….” – poleca Pan Jezus Apostołom. W ten sposób chce, by Apostołowie powtarzali to samo po Jego Śmierci i Zmartwychwstaniu i by skutki tych kolejnych Mszy były dokładnie takie same jak Ostatniej Wieczerzy. Każda więc Msza Święta nie jest powtórzeniem Ofiary Chrystusa, ale jest przeniesieniem nas pod Krzyż, gdzie możemy się karmić Ciałem i Krwią Syna Bożego, który oddał za nas życie. Każda Msza, podobnie jak Ostatnia Wieczerza, przenosi nas w Ofiarę Chrystusa i daje moc Zmartwychwstania. W czasie każdej Mszy świętej stajemy nad brzegami życiodajnej rzeki Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Rzeka jest tylko jedna, ale na jej brzegu można stanąć w różnych miejscach i w różnym czasie.

Za chwile rozpocznie się Msza święta. Znowu stajemy przed ogromną łaską. Oto tu na naszych oczach Pan Jezus wyda się za nasze grzechy. Oto tutaj będzie dawał nam Siebie, byśmy mieli udział w Jego Zmartwychwstawaniu. Pomyślmy o wszystkich miejscach w naszym sercu, które wydają się nam martwe. I prośmy Chrystusa: „Panie, przyjdź do wszystkiego, co martwe w moim sercu i ożyw te miejsca mocą swojego Zmartwychwstania. Chlebie Żywy, daj mi życie”.

Opracował: Ks. Piotr Madeja

 

Katecheza szósta:

Jezus Chrystus zstąpił do piekieł i zmartwychwstał

Kościół przeżywa radość paschalną. W okresie wielkanocnym chcemy również pochylić się nad kolejną prawdą naszej wiary, by dobrze wykorzystać trwający w Kościele Rok Wiary. Papież Benedykt XVI prosił,  byśmy w tym czasie skorzystali z zaproszenia do autentycznego i nowego nawrócenia do Pana, jedynego Zbawiciela świata.

Chętnie powracamy w naszych wspomnieniach do znanej sceny z powieści Henryka Sienkiewicza „Krzyżacy”, w której Jurand ze Spychowa udaje się do zamku krzyżackiego w Szczytnie, aby wykupić z niewoli swą ukochaną córkę Danusię. By ocalić życie dziecka, gotów jest ponieść wiele cierpień, nawet ofiarować swoje życie.

Opis ten może w odczuciach wielu nawiązywać do autentycznego wydarzenia z historii zbawienia, a mianowicie do Męki i śmierci Jezusa Chrystusa. Nasz Pan został umęczony na krzyżu na wzgórzu Golgota prawdopodobnie 7 kwietnia 30 roku. Męka i śmierć Chrystusa, przedstawione przez Ewangelistów i poświadczone przez inne źródła historyczne, były dobrowolną ofiarą Odkupiciela, podjętą ze względu na miłość Ojca (por. KKK 609), który „nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,10). Syn Boży  wypełnił wolę Ojca i wydał na śmierć samego siebie, aby nas wykupić z mocy grzechu i wyzwolić od śmierci wiecznej. W ten sposób zastąpił swoim posłuszeństwem nasze nieposłuszeństwo, a nas odkupił i pojednał z Ojcem (por. KKK 615).

Po grzechu pierworodnym Bóg poszukiwał człowieka na drogach jego życia, by odnowić z nim swoje przymierze. Zapowiadał przez proroków, że pośle na świat Mesjasza, który zostanie wydany na śmierć, aby wykupić wszystkich ludzi spod władzy grzechu. Wszystkie te zapowiedzi zostały wypełnione w Chrystusie, który stał się człowiekiem i jak każdy człowiek umarł. Jego śmierć ma jednak wartość nieporównywalnie większą. Przynosi nam bowiem odkupienie grzechów i otwiera bramy życia wiecznego. Ofiara Jezusa Chrystusa, który niejako zastępując grzeszną ludzkość, ofiarował siebie na śmierć (por. Iz 53,12), aby wynagrodzić Bogu Ojcu za nasze winy i zadośćuczynić za nasze grzechy, stanowi dzieło odkupienia.

Co by się więc stało, gdyby Chrystus nie umarł na krzyżu? Ojciec Święty Benedykt XVI nauczał, że w tym wypadku człowiekowi brakowałoby pełnego dostępu do Ojca i nie wiedzielibyśmy, kim naprawdę jest Bóg. Tymczasem Bóg w zbawczej męce swojego Syna odnowił przymierze, które zawarł z człowiekiem. W cierpieniu Chrystusa nadał nowy wymiar ludzkiemu cierpieniu, a w Jego śmierci przywrócił każdemu człowiekowi nadzieję życia wiecznego. „Kościół w ślad za Apostołami naucza, że Chrystus umarł za wszystkich ludzi bez wyjątku: «Nie ma, nie było i nie będzie żadnego człowieka, za którego nie cierpiałby Chrystus»” (KKK 605).

W Starym Testamencie w święto Paschy zabijano baranka na pamiątkę wyzwolenia Izraelitów z niewoli egipskiej. Jezus jest prawdziwym Barankiem Paschalnym, którego śmierć wyzwala nas z niewoli grzechu (por. KKK 608). Podczas każdej Mszy świętej wyznajemy tę prawdę, wołając „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami”. Ilekroć bierzemy udział w Najświętszej Eucharystii, uczestniczymy w Ofierze Jezusa Chrystusa i korzystamy z jej obfitych owoców.

Kiedy w tym radosnym okresie wielkanocnym rozważamy fragment Wyznania wiary, który mówi o zstąpieniu Jezusa Chrystusa do piekieł i Jego zmartwychwstaniu, to powracamy do prawdy obecnej od początku w nauczaniu i liturgii Kościoła. Autor „Starożytnej homilii na Wielką i Świętą Sobotę” obrazowo opisał to wydarzenie tak: [Chrystus] „idzie, by odnaleźć pierwszego człowieka, jak zagubioną owieczkę. Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; by wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę”. Ponieważ dziś często podważa się lub ignoruje istnienie szatana i jego królestwa – piekła, czyli możliwość odrzucenia miłości Boga i wiecznego oddalenia od Niego, ta tajemnica wydaje się czasem niezrozumiała i obca.

Pewna trudność wynika również z tego, że prawda wiary o zstąpieniu Jezusa do piekieł jest wyrażona dawnym językiem. Miejsce przebywania zmarłych, do którego zstąpił Jezus, określano wówczas mianem otchłani, Szeolu, Hadesu, lub – w staropolszczyźnie – piekieł. Tej krainy zmarłych nie należy jednak utożsamiać z piekłem potępionych (por. KKK 125). Owe „piekła” to „los tych wszystkich zmarłych, zarówno sprawiedliwych, jak i złych, którzy zmarli przed Chrystusem. Pan Jezus dołączył w krainie zmarłych do sprawiedliwych, którzy czekali na Odkupiciela, aby mogli dostąpić łaski oglądania Boga” (tamże). Wejście Jezusa w rzeczywistość śmierci oznacza podzielenie przez Niego powszechnego losu ludzi i przyjęcie na siebie wszystkich konsekwencji z nim związanych, a więc poczucia samotności w obliczu śmierci, opuszczenia i ciemności. Solidarność Chrystusa z losem człowieka jest tak silna, że wkracza On w rzeczywistość człowieczego bytu związanego z grzechem i ze śmiercią.

Szatan chciał oderwać człowieka od Boga, zamknąć mu drogę do nieba, a życie ziemskie oraz wieczne uczynić życiem bez Boga. Stąd wielka wartość zstąpienia Jezusa do otchłani śmierci, bo oto „nawet umarłym głoszono Ewangelię” (1 P 4,6). W ten sposób dokonało się zwycięstwo Chrystusa nad mocami zła, grzechu i śmierci. Bóg pustkę śmierci człowieka wypełnił swoim życiem, które nie zna granic. Dzięki temu zwycięstwu możemy śpiewać o Chrystusie jako Zwycięzcy śmierci, piekła i szatana.

Tego zwycięstwa nad piekłem i szatanem nie można jednak rozumieć jako unicestwienie piekła potępionych i wyzwolenia zeń wszystkich – zarówno złych, jak i sprawiedliwych. Ich los nie jest taki sam. Sam Pan Jezus to zaznacza w wielu przypowieściach – między innymi w przypowieści o ubogim Łazarzu, który oczekiwał wyzwolenia dusz sprawiedliwych na łonie Abrahama (por. Łk 16,19-31). Dzięki śmierci Jezusa dostąpiły i dostępują odkupienia wszystkie, minione i obecne pokolenia sprawiedliwych, którzy całą swoją ufność i nadzieję pokładają w Bogu i Jego Miłosierdziu. Tajemnica zstąpienia Jezusa do piekieł jest ciągle obecną w naszym życiu Dobrą Nowiną o zwycięstwie życia nad śmiercią i powołaniu człowieka do życia wiecznego. Tak więc Chrystus wyzwolił z więzów śmierci wszystkich sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili, a naszym zmarłym i nam samym otworzył drogę do domu Boga Ojca.

Także dziś, gdy głosimy całemu światu Zmartwychwstanie Pana, “Jezus powołuje swoich uczniów do «wzięcia swojego krzyża i naśladowania Go», ponieważ cierpiał za wszystkich i zostawił nam wzór, abyśmy «szli za Nim Jego śladami»” (KKK 618).

Uczeń Chrystusa podejmując codzienny krzyż i naśladując Mistrza, ma swój udział w Męce i śmierci Zbawiciela. Zgodnie z wielowiekową tradycją Kościoła, wyznawcy Chrystusa rozpamiętują treść tego zbawczego zdarzenia i oddają cześć Zbawicielowi m.in. poprzez rozważanie ewangelicznych opisów Jego Męki i śmierci oraz bolesnych tajemnic różańca, uczestnictwo w nabożeństwach Gorzkich żali i Drogi krzyżowej, powstrzymywanie się od udziału w zabawie i od spożywania pokarmów mięsnych w każdy piątek oraz przeżywanie okresu Wielkiego Postu w duchu pokuty i umartwienia. W ten sposób na nowo przeżywają prawdę, że Chrystus, “Pierworodny spośród umarłych” (Kol 1,18), jest zasadą naszego zmartwychwstania, naszą nadzieją i źródłem miłości.

Opracował: Ks. Paweł Paś

Katecheza siódma:

Wierzę…, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga, Ojca wszechmogącego…

Papież Benedykt XVI w książce pt. „Jezus z Nazaretu” w rozdziale o zmartwychwstaniu już na początku cytuje św. Pawła, który podkreśla fundamentalne znaczenie zmartwychwstania dla naszej wiary: Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także nasza wiara (1 Kor 15,14). Jeżeli usunie się prawdę o zmartwychwstaniu z tradycji chrześcijańskiej, twierdzi papież, wiara chrześcijańska będzie martwa.[1] Jezus zostanie wielką religijną osobowością, ale tylko w wymiarze ludzkim. Coś rzeczywiście nowego, coś, co zmienia świat i sytuację człowieka, stało się wtedy tylko, jeśli Jezus rzeczywiście zmartwychwstał.[2]

Prawda o zmartwychwstaniu jest jednak trudna. Apostołowie usłyszawszy świadectwo kobiet powracających od grobu z początku je odrzucili. Słowa te wydały im się czczą gadaniną i nie dali im wiary pisze św. Łukasz (Łk 24,11). Tomasz zażądał „dowodu rzeczowego”, dotknięcia ran żywego Jezusa. Niektórzy spośród chrześcijan, choć nawróceni, mówili, że nie ma zmartwychwstania; greccy słuchacze mowy Pawła na ateńskim Areopagu przerwali mu z lekceważeniem, gdy zaczął mówić o zmartwychwstaniu. Także dzisiaj wielu, nawet uważających się za chrześcijan, wyznaje, iż w zmartwychwstanie nie wierzy.

Słowa Jezusa do wątpiącego apostoła Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku” brzmią jak zaproszenie: nie uciekaj od spojrzenia prawdzie w oczy, szukaj, bądź krytyczny, walcz, pytaj, tęsknij, przekonaj się… Nie wzruszaj ramionami, nie udawaj, że cię to nie obchodzi, bo to nieprawda. Nic tak bardzo nie obchodzi człowieka, jak to, czy istnieje lek przeciwko śmierci.

Tak więc z jednej strony zmartwychwstanie Chrystusa jest sercem Dobrej Nowiny, rewelacją, wielkim radosnym zaskoczeniem, podstawą wiary i jej kamieniem probierczym – z drugiej zaś również „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą”.

Słowa Pisma Świętego, ze słuchania których rodzi się nasza wiara wielokrotnie potwierdzają fakt zmartwychwstania: od zapowiedzi Jezusa po wiarę  pierwszych chrześcijan[3]: Święty Łukasz Ewangelista przekazuje słowa Jezusa: Jest napisane, że Chrystus miał cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać i że, począwszy od Jerozolimy, w imię jego ma być głoszone wszystkim narodom odpuszczenie grzechów (Łk 24,44-46). Święty Paweł spotkawszy Jezusa pod Damaszkiem zostaje przeniknięty mocą Zmartwychwstałego i świadczy o Nim wielokrotnie w swoich Pismach. Wreszcie  św. Piotr – pierwszy Papież – wyznaje wiarę w zmartwychwstanie i umacnia nią uczniów: Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który według wielkiego miłosierdzia swego odrodził nas ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa…(1 P 1,3-4)

Kościół niewzruszenie głosi Dobrą Nowinę o zmartwychwstaniu. Katechizm Kościoła Katolickiego wskazuje, że jest ono wydarzeniem rzeczywistym, które posiadało potwierdzone historycznie znaki, jak świadczy o tym Nowy Testament. Już około 56 r. św. Paweł może napisać do Koryntian: “Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu” [4]. O zmartwychwstaniu świadczy także pusty grób. Jego odkrycie przez uczniów było pierwszym krokiem w kierunku rozpoznania samego faktu zmartwychwstania Chrystusa.[5] Jako świadkowie Zmartwychwstałego będą oni fundamentami Kościoła. Wiara pierwszej wspólnoty wierzących opiera się na świadectwie konkretnych ludzi, znanych chrześcijanom i w większości żyjących jeszcze pośród nich.[6]

W homilii na Uroczystość Zmartwychwstania Papież Benedykt XVI powiedział: […] jednym z pytań, które najbardziej nurtują człowieka, jest właśnie to: co jest po śmierci? Dzisiejsza uroczystość pozwala nam odpowiedzieć na tę kwestię, że śmierć nie ma ostatniego słowa, bo w końcu tryumfuje Życie. A ta nasza pewność zasadza się nie na zwyczajnym, ludzkim rozumowaniu, ale na historycznym fakcie wiary: Jezus Chrystus, ukrzyżowany i złożony w grobie, zmartwychwstał w swoim chwalebnym ciele. Jezus zmartwychwstał, abyśmy i my, wierząc w Niego, mogli mieć życie wieczne. Ta wieść stanowi serce ewangelicznego przesłania.[7]

Po zmartwychwstaniu  Jezus ukazuje się w ciele. Ewangeliczne opisy mocno to akcentują. Jezus spożywa posiłek, zaprasza Apostołów: „Dotknijcie Mnie”. Ciało ma ślady męki, czyli jest ciągłość między ciałem Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Jednocześnie to ciało nie podlega już znanym nam prawom fizyki, jest „niezależne” od czasu i przestrzeni. Nie jest to ciało wskrzeszone (np. jak u Łazarza), ale całkowicie przemienione. Św. Paweł nazywa ciało po zmartwychwstaniu „ciałem duchowym” (1Kor 15,44). Jak można połączyć ducha z materią, tak aby ciało stało się duchowe, przemienione energią Bożego Ducha? Świat znanej nam materii wciąż kryje wielkie tajemnice, a cóż dopiero rzeczywistość, która sięga życia wiecznego![8] Pozostaje ona tajemnicą innego wymiaru, zdumiewającą rzeczywistością „nowej ziemi i nowego nieba”. Jezus żyje na nowy sposób, w komunii z Bogiem, na zawsze uwolniony od śmierci… ale na uwagę zasługuje fakt, że spotkania ze Zmartwychwstałym… są to rzeczywiste spotkania z Żyjącym, który na nowy sposób ma ciało i nadal pozostaje istotą cielesną – zauważa Papież Benedykt[9].

Zmartwychwstanie uświadamia nam też prawdę o znaczeniu ludzkiego ciała. Nie jest ono materią sztucznie doczepioną do wymiaru duchowego, ale uczestniczy w tajemnicy całej osoby ludzkiej. Bóg chce zbawić, czyli przemienić swoją miłością całego człowieka.

Niech słowa następcy św. Piotra, Papieża Benedykta napełnią nasze serca nadzieją i mocą potrzebną do pokonywania trudności w wierze: Drodzy Bracia i Siostry! Jeśli Jezus zmartwychwstał, to wówczas – i tylko wówczas – wydarzyło się coś naprawdę nowego, co zmienia kondycję człowieka i świata. A zatem On – Jezus jest kimś, komu możemy bezwzględnie zaufać i nie tylko ufać Jego orędziu, ale właśnie Jemu samemu, ponieważ Zmartwychwstały nie należy do przeszłości, ale jest obecny teraz i żyjący. Chrystus jest nadzieją i pociechą dla każdego z nas.[10]

Opracował: ks. Paweł Górka

[1] Por. Joseph Ratzinger. Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, cz. II, Kielce 2011, s. 257

[2] Tamże, s. 258

[3] Por. J 20,24-31; Dz 17,30-31; Rz 1,4; 6,4-13

[4] KKK 639

[5] KKK 640

[6] KKK 642

[7] Benedykt XVI, Orędzie Wielkanocne, Wielkanoc 2009

[8] Por. KKK 645 i 646

[9] Joseph Ratzinger. Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, cz. II, Kielce 2011, s. 285

[10] Benedykt XVI, Orędzie Wielkanocne, Wielkanoc 2012

Katecheza ósma:

CZĘŚĆ KATECHIZMOWA (KKK 683-1065)

Gdy pytamy o wiarę w Chrystusa, gdy szukamy Jezusa, wtedy z niezawodną pomocą przychodzi Duch Święty – trzecia Osoba Trójcy Świętej, Ten, bez Którego “nikt nie może powiedzieć: Panem jest Jezus” (1 Kor 12, 3). Inicjacja wiary w człowieku jest niemożliwa bez działania Ducha Świętego. Człowiek ochrzczony otrzymuje nowe życie od Ojca, który jest Źródłem, w Synu, który je ofiarowuje, przez Ducha Świętego, który udziela je osobowo i wewnętrznie. Duch Święty działa z Ojcem i Synem od początku, jednak został On objawiony dopiero w czasach ostatecznych przez przyjście Chrystusa, czyli Wcielenie Boga. Wtedy Duch Święty został też wylany na wspólnotę wierzących, czyli Kościół, który poznaje Trzecią Osobę Trójcy Świętej:

– w Pismach natchnionych przez Niego – w Słowie Bożym,

– w Tradycji, czyli żywym przekazie prawd wiary, której zawsze aktualnymi świadkami są Ojcowie Kościoła;

– w Nauczycielskim Urzędzie Kościoła, któremu On asystuje, zgodnie z obietnicą Chrystusa;

– w sakramentach, w których przez słowa i symbole Duch Święty jednoczy nas z Chrystusem;

– w modlitwie, w której wstawia się za nami;

– w charyzmatach i urzędach, które budują Kościół;

– w znakach życia apostolskiego i misyjnego;

– w świadectwie świętych, w którym ukazuje swoją świętość i kontynuuje dzieło zbawienia.

Duch Święty jest imieniem własnym Tego, którego wielbimy i któremu oddajemy chwałę wraz z Ojcem i Synem. Pojęcie “Duch” – z hebrajskiego słowa Ruah, oznacza tchnienie, powietrze, wiatr.

OKREŚLENIA DUCHA ŚWIĘTEGO:

  1. “Paraklet”, co dosłownie oznacza: “Ten, który jest wzywany przy czymś”ad-vocatus(J 14,16.26; 15,26; 16,7). “Paraklet” tłumaczy się zazwyczaj jako “Pocieszyciel”; Jezus jest pierwszym Pocieszycielem. Chrystus nazywa Ducha Świętego “Duchem Prawdy” (J 16,13).
  2. Duch obietnicy (Ga 3,14; Ef 1,13), Duch przybrania za synów (Rz 8,15; Ga 4,6), Duch Chrystusa (Rz 8,11), Duch Pana (2 Kor 3,17), Duch Boży (Rz 8,9.14; 15,19; 1 Kor 6,11; 7, 40); św. Piotr: Duch chwały (1 P 4,14).

SYMBOLE DUCHA ŚWIĘTEGO:

  1. Woda. W chrzcie jest skutecznym znakiem sakramentalnym nowego narodzenia w Duchu Świętym. Duch jest więc także w sposób osobowy Wodą żywą, która wypływa z boku Chrystusa ukrzyżowanego (Por. J 19,34; 1 J 5,8; J 4,10-14; 7,38; Wj 17,1-6; Iz 55,1; Za 14,8; 1 Kor 10,4; Ap 21,6; 22,17.)
  2. Ogień. Energia dzieł Ducha Świętego. Jezus powiedział: “Przyszedłem rzucić ogień na ziemię, i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12,49). W postaci języków “jakby z ognia” Duch Święty spoczywa na uczniach w dzień Pięćdziesiątnicy(Dz 2,3-4). Symbolika ognia jest jedną z najlepiej wyrażających działanie Ducha Świętego. “Ducha nie gaście” (1 Tes 5,19).
  3. Obłok i światło. Nierozłączne symbole w objawieniach Ducha Świętego. Duch Święty zstępuje na Maryję Dziewicę i osłania Ją “swoim cieniem”, by poczęła i urodziła Jezusa (Łk 1,35). To On zjawia się na Górze Przemienienia: “zjawił się obłok i osłonił ich” – Jezusa, Mojżesza, Eliasza, Piotra, Jakuba i Jana, a z obłoku odezwał się głos:To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! (Łk 9,34-35). W końcu ten sam “obłok zabrał” Jezusa sprzed oczu uczniów w dniu Wniebowstąpienia (Dz 1,9) i objawi Syna Człowieczego w chwale w dniu Jego Przyjścia.
  4. Pieczęć– symbolem bliskim symbolowi namaszczenia. “Pieczęcią swą naznaczył Bóg” (J 6,27) Chrystusa i w Nim Ojciec naznacza swą “pieczęcią” także nas (2 Kor 1,22; Ef 1,13; 4,30) szczególnie w sakramentach chrztu, bierzmowania i kapłaństwa, które wyciskają niezatarty “charakter” i nie mogą być powtarzane.
  5. Ręka. Wkładając ręce, Jezus leczy chorych i błogosławi dzieci. Apostołowie będą czynić to samo w Jego imię, a ponadto właśnie przez włożenie rąk Apostołów jest udzielany Duch Święty.
  6. Palec. Jezus “palcem Bożym wyrzuca złe duchy” (Łk 11,20). Prawo Boże zostało napisane na kamiennych tablicach “palcem Bożym” (Wj 31,18), a “list Chrystusa” powierzony Apostołom jest napisany “Duchem Boga żywego nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc” (2 Kor 3,3). HymnVeni Creator Spiritus wzywa Ducha Świętego jako digitus paternae dexterae – “palec prawicy Ojca”.
  7. Gołębica. Na końcu potopu (którego symbolika odnosi się do chrztu) wypuszczona przez Noego gołębica powraca, niosąc w dziobie świeżą gałązkę z drzewa oliwnego na znak, że ziemia znowu nadaje się do zamieszkania. Gdy Chrystus wychodzi z wody po swoim chrzcie, zstępuje na Niego Duch Święty w postaci gołębicy i spoczywa na Nim .

TAJEMNICA TRÓJCY ŚWIĘTEJ

Wyznajemy jednego Boga w trzech Osobach: “Trójcę współistotną”. Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynej Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem. Różnią się między sobą relacjami pochodzenia: Ojciec jest Tym, który rodzi; Syn Tym, który jest rodzony; Duch Święty Tym, który pochodzi od Obu.

Rzeczywiste rozróżnienie Osób Boskich – ponieważ nie dzieli jedności Bożej – polega jedynie na relacjach, w jakich pozostaje jedna z nich w stosunku do innych. W relacyjnych imionach Osób Boskich Ojciec jest odniesiony do Syna, Syn do Ojca, Duch Święty do Ojca i Syna. Jednocześnie Ojciec jest cały w Synu, cały w Duchu Świętym; Syn jest cały w Ojcu, cały w Duchu Świętym; Duch Święty jest cały w Ojcu, cały w Synu.

Bóg, posyłając swego Syna, posyła zawsze swego Ducha: Ich posłanie jest wspólne i nierozdzielne. Syn jest współistotny Ojcu to znaczy, że On jest w Nim i z Nim tym samym jedynym Bogiem. Duch Święty jest z Ojcem i Synem tym samym jedynym Bogiem. Osoby Boskie, nierozdzielne w tym, kim są, są także nierozdzielne w tym, co czynią. W jednym działaniu Bożym każda Osoba Boska ukazuje jednak to, co jest Jej własne w Trójcy, przede wszystkim w Boskich posłaniach wcielenia Syna i daru Duchu Świętego.

CZĘŚĆ MORALNO-DUSZPASTERSKA

Zgłębiając tajemnicę Trójcy Świętej można łatwiej zrozumieć słowa: Bóg jest miłością. Wpatrując się w tę relację miłości w Bogu łatwiej pojąć dlaczego my, ludzie, tak miłości pragniemy. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Dlatego tak dążymy do relacji z kimś, miłości, przyjaźni, akceptacji. Bóg uchylając nam rąbka tajemnicy o Sobie chciał przekazać prawdę: Moją istotną cechą jest Miłość.

Duch Święty działa w sercach osób, które wierzą w Jezusa, by kształtować w nich Boży charakter. On buduje w naszym życiu miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22-23), realizując to zadanie w taki sposób, którego nie moglibyśmy osiągnąć o własnych siłach. Bóg nie chce, byśmy samodzielnie usiłowali być kochający, cierpliwi i uprzejmi, ale pragnie, byśmy polegali na Nim, wierząc, że On sam ukształtuje w nas te cechy. Chrześcijanie są zatem wezwani, by chodzić w Duchu Świętym (Ga 5,25) i napełniać się Nim (Ef 5,18). Duch Święty wyposaża chrześcijan w moc do wykonywania służby, która powoduje duchowy wzrost (Rz 12; 1Kor 12; Ef 4).

Człowiek ochrzczony może stać się podmiotem potężnej działalności Ducha Świętego jeśli wzywa Bożej mocy w sakramentach i wsłuchuje się uważnie w Słowo Natchnione. Jest chodzącą świątynią Boga, o ile trwa w łasce uświęcającej. Jest „ubóstwiony”, czyli pełen Boga, o ile ożywiają go sakramenty Kościoła, oświeca medytacja Słowa Bożego i potwierdza to świadectwo osobistego życia. Wielka jest więc godność chrześcijanina, której należy strzec przed świadomym i dobrowolnym przekroczeniem przykazania Bożego, czyli grzechem.

Nauczanie Kościoła wymienia tzw. grzechy przeciwko Duchowi Świętemu:

  1. Grzeszyć licząc zuchwale na miłosierdzie Boże,
  2. Rozpaczać albo wątpić w miłosierdzie Boże,
  3. Sprzeciwiać się uznanej prawdzie chrześcijańskiej,
  4. Zazdrościć bliźniemu łaski Bożej,
  5. Mieć zatwardziałe serce wobec zbawiennych napomnień,
  6. Aż do śmierci odkładać pokutę i nawrócenie.

W kontekście tych grzechów, które z racji trwania z uporem w złym wyborze uniemożliwiają Bogu wybawienie człowieka warto podziękować Duchowi Świętemu za wszystkie akty jego miłosierdzia względem nas, za Jego napomnienia i rady. Jednocześnie tak potrzebujemy prosić o to, aby Jego Boska Moc zamieszkała w naszych sercach. Przyjdź Duchu Święty!

MODLITWA O SIEDEM DARÓW DUCHA ŚWIĘTEGO

Duchu Przenajświętszy, racz mi udzielić daru mądrości, abym zawsze umiejętnie rozróżniał dobro od zła i nigdy dóbr tego świata nie przedkładał nad dobro wieczne.

Daj mi dar rozumu, abym poznał prawdy objawione na ile tylko jest to możliwe dla nieudolności ludzkiej; daj mi dar umiejętności, abym wszystko odnosił do Boga, a gardził marnościami tego świata.

Daj mi dar rady, abym ostrożnie postępował wśród niebezpieczeństw życia doczesnego i spełniał wolę Bożą; daj mi dar męstwa, abym przezwyciężał pokusy nieprzyjaciela i znosił prześladowania, na które mógłbym być wystawiony.

Daj mi dar pobożności, abym się rozmiłował w rozmyślaniu, w modlitwie i w tym wszystkim, co się odnosi do służby Bożej.

Daj mi dar bojaźni Bożej, abym bał się Ciebie obrazić jedynie dla miłości Twojej. Do tych wszystkich darów, o Duchu Święty dodaj mi dar pokuty, abym grzechy swoje opłakiwał.

Napełnij Duchu Święty serce moje Boską miłością i łaską wytrwania, abym żył po chrześcijańsku i umarł śmiercią świątobliwą. Amen.

Kolejne z rozważań – o Duchu Świętym opracował ks. Michał Knapik.

Katecheza dziewiąta:

“Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”

Jak opisać Kościół, do którego przynależymy, i w który wierzymy? To co prawdziwie istotne, dokonuje się w nim na sposób tajemnicy. Chleb i wino stają się od wieków Ciałem i Krwią Pana Jezusa, choć przemiany tej dosięgamy jedynie wiarą. Nie to, co w Kościele widzialne, pozostaje najważniejsze. Jak opisać znaczenie wyznawania grzechów w konfesjonałach czy przy szpitalnych łóżkach, a jak rozmów w zakresie kierownictwa duchowego? Przecież ich treść to prawdziwa historia Kościoła, która pewnie nigdy opublikowana nie będzie. Tak było i pozostanie, bo Kościół nie jest jedynie ludzki, jak mogłoby się to komuś wydawać.

Nie jest on jedynie ociężałą instytucją, jak zdajemy się niekiedy myśleć. Instytucją pozostaje i pośród instytucji z pewnością wyróżnia się choćby trwaniem na przestrzeni wieków czy zorganizowaniem. Jest jednak czymś daleko większym. Kościół jest bowiem Kimś! Jest wspólnotą ludzi, a zarazem żyje we wspólnocie z Trójjedynym Bogiem. Choć przerasta ludzkie kategorie, to jednak myśl Kościoła znalazła trwałe określenia tajemnicy, którą sam pozostaje. I tak wyznajemy, że jest on przede wszystkim: jeden, święty, powszechny i apostolski.

Kościół został założony przez Boga w Trójcy jedynego. Wiernie przechowuje jedno objawienie Miłości Ojca dane w Jezusie Chrystusie. Jeden Duch Święty pochodzący od Ojca i Syna przenika Kościół i sprawia jego jedność. Wyraża się ona w jednej wierze i Ewangelii, w sprawowaniu tego samego świętego kultu, a zwłaszcza sakramentów, i w jednym urzędzie, który został powierzony św. Piotrowi i jego następcom.

Jako wierzący wyznajemy, że Kościołem Chrystusowym jest Kościół Katolicki. Wiemy, że nie jest on Kościołem jedynym. Możliwość uświęcenia i liczne chrześcijańskie wartości obecne i przeżywane są także w innych Kościołach i wspólnotach kościelnych. Stanowisko zajmowane przez braci rozłączonych w jego doktrynalnym i duchowym bogactwie godne jest szacunku. Wspólnoty chrześcijańskie wyraziły oryginalne i głębokie aspekty chrystianizmu.

Rozważne podejmowanie dialogu ekumenicznego jest odpowiedzią na wezwanie Chrystusa, który również w godzinie swojej męki modlił się do Ojca o jedność swoich uczniów, prosząc, „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie” (J 17, 21). Wielką drogę trzeba było pokonać, za wiele już Panu Bogu powinniśmy dziękować oraz sprzyjać przyswojeniu niewątpliwych dokonań i niekwestionowanego zbliżenia chrześcijan.

Uczestnictwo w dialogu jest szkołą cierpliwości i życia z pytaniami, które długo wydają się nierozstrzygalne. Ponieważ jedność chrześcijan nie jest rzeczywistością, którą można by spowodować naszą mocą, ale jedynie wszechmocą Miłosiernego Boga, jest ona dla nas przede wszystkim przedmiotem modlitwy i nadziei.

W naszej codzienności pełnej rozmaitych napięć i związanych z nimi podziałów mamy okazję doświadczać jedności prawdziwej, której każdy w swej głębi pragnie. Zbliżając się do Chrystusa podczas Eucharystii mamy szansę przebaczać i stawać się sobie wzajemnie bliscy. Otrzymujemy fundament jedności oraz zachętę i pomoc, by nią żyć i w niej miłować.

Podczas modlitwy Anioł Pański prowadzonej przez Ojca św. dzięki telewizyjnej transmisji tę samą jedność odnajdujemy w wymiarze jeszcze szerszym. Spoglądamy na papieskie okno, w którym pojawia się postać biskupa Rzymu zwróconego ku wielkiej rzeszy wiernych i nie mamy wątpliwości, że i my przynależymy do tej różnorodnej wspólnoty. Czyż nie to właśnie wzbudza autentyczny entuzjazm? Tak, gdyż spragnieni jesteśmy jedności! Z pewnością to właśnie motywuje tysiące przybywających tam ludzi. Prawdę tego przeżycia zgodnie podkreślają uczestnicy Światowych Dni Młodzieży. Jednak początek tej jedności rodzi się zwykle w parafialnym kościele.

Zachwyt tą jednością przydarza nam się już rzadziej. Dostrzegać to, co złe, przychodzi nam bez trudu. Obraz braków Kościoła narzucają nam środki przekazu, a i my sami skłonni jesteśmy ulegać ich wpływom. Grzech i ciężar jego konsekwencji zagrażają więc nieustannie Kościołowi. Ludzie Kościoła grzeszyli i kompromitowali jego wizerunek na przestrzeni wieków.

Kościół będąc „oblubienicą Chrystusa «cichego i pokornego serca», okazywał pychę i twardość. Będąc uczniem Tego, który nie miał gdzie głowy skłonić, upodobał sobie wygodę i bogactwo. Duszą jego jest Duch Święty, «Nieznany poza Słowem», a przecież nie rozpoznawał on często znaków czasu, okazywał przywiązanie do formalistycznych praktyk, do struktur władzy i immobilizmu. To, co św. Paweł mówi o sługach nie litery, lecz Ducha (2 Kor 3,6) odnosi się nas, ale prawie nie mamy odwagi przyznać sie do tego, tak bardzo jesteśmy świadomi, że nieustannie tego Ducha zdradzamy!”(Y. Congar, Wierzę w Ducha Świętego, Warszawa 1995, t. II, 75). Jak zatem pogodzić to z wyznaniem wiary w świętość Kościoła?

To obecność i działanie Chrystusa w Kościele czyni go świętym i niesie uświęcenie światu. Właśnie w Kościele Jezus Chrystus składa pełnię pomocy dla naszego zbawienia. W nim przyjęliśmy chrzest i inne sakramenty, które sprawiają w nas świętość. Ci zaś, którzy zaznali tego, kim jest Chrystus w Kościele, przenoszą jego świętość na spotykanych ludzi i uświęcają wydarzenia, w których uczestniczą; przemieniają rzeczywistość, zwracając ją ku dobru.

To święci ratują ten świat. Ci jeszcze nie kanonizowani żyją wśród nas. W Kościele przeżywamy więź z Maryją, aniołami i wspólnotą świętych w niebie. Włączeni jesteśmy w krwioobieg modlitwy i łaski. Grzeszni, a jednak zaznający tego zbawiennego obcowania. Tak ubogaceni podejmujemy pokutę i nawrócenie. Uzyskujemy przebaczenie i natchnienie do dalszej, wspólnej drogi, bo droga samotnicza zwodzi i wiedzie ku pustce.

Wspólnota Kościoła kieruje swą działalność ku całemu światu i obdarza go prawdą o Chrystusie. To nie jakieś imperialne zapędy, ale szczęście przeżywane zmierza do obdarzania nim braci i sióstr. Dlatego stwierdzamy, że Kościół jest powszechny, czyli katolicki, co oznacza „uniwersalny”, „zupełny”, „według całości”. Jest tak, bo w Kościele działa Chrystus. Jako nauczyciel wzywa nas do przekraczania rozmaitych ograniczeń i podziałów.

Im bardziej przeżywamy katolicyzm, tym większy szacunek okazujemy innym. Dostrzegamy w nich takie samo jak nasze pochodzenie i Boże podobieństwo. Usiłujemy miłować nieprzyjaciół. Uczył nas tego przez długie lata Jan Paweł II, posuwający się aż do gestu ucałowania ziemi, która nosiła również ludzi jemu niechętnych, odmiennych w swej kulturze i wyznaniu.

Każdy biskup jest następcą Apostołów. Kościół jest apostolski, bo oparty został na ich fundamencie. Zachowuje i przekazuje to, co od Apostołów otrzymał. Kolegium Biskupów jest wspomagane przez kapłanów w jedności z następcą Apostoła Piotra. Fascynuje, że wieki przebogatej i trudnej niekiedy historii nie przerwały apostolskiej sukcesji, czyli ciągłości misji, którą zapoczątkowuje Chrystus. Jawi się zatem Kościół jako fontanna, choć na zewnątrz dotknięta czasem i pokryta osadem lat, to jednak woda, którą przechowuje i do której zaprasza, tchnie życiem.

Odwołanie do apostolskości i Kościoła pierwszych wieków w ogóle, nie oznacza więc jedynie konserwacji i strzeżenia tego, co zostało dane i przechowywane jest w depozycie wiary. Troska o to, co zostało dane, stanowi co prawda jedno z podstawowych zadań Kościoła, ale właśnie dla umożliwienia rozwoju i wzrostu tego, czego dosięgamy u jego apostolskich źródeł. Kościół nie jest zatem konserwatywny, choć zachowuje to co apostolskie, co średniowieczne, ale i to, co współcześnie rozwija depozyt otrzymany od Pana. Nie jest zatem tradycjonalistyczny, ale żyje Tradycją.

Współcześnie co krok odczuwamy pokusę, by się wycofać, w myśleniu zaś zawrócić się ku pewnej „chwili” w historii, kiedy, według nas, Kościół miał oblicze młode i czyste. I z takiej pozycji go krytykować. Z pewnością oczekiwalibyśmy, aby Kościół był naszą chlubą i taki pozostawał zawsze. Bywa jednak, że tak nie jest, a przecież nie można wierzyć w prawdziwego Boga bez pomocy Kościoła i w Kościele, który Bóg ustanowił. Dla odnowy potrzeba jednak najpierw zobaczyć i docenić to, co w Kościele już jest jedno, święte, katolickie i apostolskie. Wówczas właściwie odpowiemy na to, co – jakże często – i z naszej winy takie jeszcze nie jest.

opracował ks. dr Paweł Pielka.

Katecheza dziesiąta:

Wierzę … w grzechów odpuszczenie…

„Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna, i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen!” To słowa formuły przebaczenia, które kapłan wypowiada nad penitentem w czasie sakramentu spowiedzi. Ciągle doświadczamy tego pochylenia Boga – Ojca nad nami grzesznymi i słów, które pozbawiają nas ciężaru grzechów. Otrzymujemy odpuszczenie grzechów, które pochodzi od samego Chrystusa i urzeczywistnia się właśnie w sakramencie pojednania. Wierzymy, że Pan Jezus przez swoją mękę, krzyż i zmartwychwstanie pojednał świat z Bogiem. Każdy człowiek potrzebuje tego pojednania, gdyż upada i grzeszy.

Wyznając naszą wiarę wypowiadamy słowa – „wierzę… w grzechów odpuszczenie!” W ten sposób potwierdzamy w pierwszym rzędzie prawdę o istnieniu grzechu. Andre Frossard w książce „36 dowodów na istnienie diabła” przypomina nam, że bardzo łatwo ulegamy pokusie odrzucenia faktu istnienia Szatana, a co za tym idzie również i grzechu: „To prawda, nie wierzycie w moje istnienie. Żyję jeszcze w waszym języku, w stereotypowych zwrotach jak „diabelska uroda”, „facet z piekła rodem”, „ciągnąc diabła za ogon”. /…/ Wasze posłuszeństwo wynagradza mi wasze braki. Zdaje się wam, że robicie, co wam się podoba, a tymczasem spełniacie moją wolę szybko i dokładnie. Zaledwie sformułowałem życzenie, a już zabieracie się do wykonania. Potraficie tak szybko się poruszać na drodze wyznaczonej wam przeze mnie, że czasem zostaję w tyle, przynajmniej takie mam wrażenie” (Andre Frossard, „36 dowodów na istnienie diabła”, Poznań 1987, s. 11).

Wierzę! – które wypowiadamy wobec odpuszczenia grzechów dotyczy istnienia grzechu, który może nas opanować. Św. Piotr zatem woła: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć”(1P 5,8). „Wierzę… w grzechów odpuszczenie!” – to postawa świętej czujności. Ważne jest bowiem, aby nie ulec tej pokusie, która wprowadza człowieka w stan bezkrytycznej oceny ludzkich możliwości. Św. Jan w pierwszym swoim liście pisze – „Jeżeli mówimy, że jesteśmy bez grzechu, zwodzimy samych siebie i nie ma w nas prawdy” (1J 1,8). Świadomość istnienia grzechu i swej grzeszności jest punktem wyjścia do uzyskania Bożego Miłosierdzia.

„Stary Testament mówi w rozmaity sposób o przebaczeniu grzechów. Spotykamy się w związku z tym z wieloraką terminologią: grzech zostaje «przebaczony», «wymazany» (Wj 32,32), «zgładzony» (Iz 6,7), «rzucony przez Pana poza siebie» (por. Iz 38,17). Psalm 103 [102] mówi na przykład: «On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce» (w. 3); «Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca. (…) Jak się lituje ojciec nad synami, tak Pan się lituje nad tymi, co się Go boją» (w. 10 i 13). Ta gotowość Boga do przebaczenia nie pomniejsza odpowiedzialności człowieka oraz konieczności nawrócenia. Jednakże, jak podkreśla prorok Ezechiel, jeśli występny zawróci ze złej drogi, nie będą mu poczytane grzechy i będzie żył (por. Ez 18,19-22).

W Nowym Testamencie przebaczenie Boże objawia się poprzez słowa i czyny Jezusa. Odpuszczając grzechy, Jezus ukazuje oblicze Boga Ojca miłosiernego. Zajmując stanowisko przeciwne wobec pewnych tendencji religijnych, które charakteryzowała obłudna surowość w stosunku do grzeszników, przy różnych okazjach wyjaśnia On, jak wielkim i głębokim miłosierdziem Ojciec otacza wszystkie swoje dzieci (por. KKK 1443).

Za szczytowy moment tego objawienia możemy uznać piękną przypowieść «o synu marnotrawnym» — jak się o niej zwykło mówić, choć w istocie trzeba by ją nazwać przypowieścią o «miłosiernym ojcu» (Łk 15,11-32). Przedstawiona w niej postawa Boga różni się zasadniczo od kryteriów i oczekiwań ludzkich. Wyjątkowy charakter postępowania ojca staje się zrozumiały, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w czasach Jezusa synowie z reguły pracowali w domu ojca, podobnie jak dwaj synowie właściciela winnicy, o których opowiada On nam w innej przypowieści (por. Mt 21,28-31). Układ ten trwał aż do śmierci ojca i dopiero wówczas synowie dzielili między siebie dobra, które należały się im w spadku. W przypowieści jednak ojciec ulega prośbie młodszego syna, który pragnie otrzymać część dziedzictwa, i dzieli swe dobra pomiędzy niego a starszego syna (por. Łk 15,12).

Decyzja młodszego syna, by się uniezależnić trwoniąc majątek otrzymany od ojca i żyjąc rozwiąźle (por. Łk 15,13), jest zuchwałym odrzuceniem jedności rodzinnej. Oddalenie się od domu ojcowskiego dobrze ukazuje sens grzechu, jego charakter niewdzięcznego buntu oraz żałosne również z ludzkiego punktu widzenia skutki. Zgodnie z ludzką logiką, którą wyraża w pewien sposób protest starszego brata, wybór owego syna powinien zostać surowo ukarany, a dopiero potem mógłby on być na nowo w pełni zaakceptowany w rodzinie. Ojciec natomiast, widząc z daleka powracającego syna, wybiega mu naprzeciw głęboko wzruszony (lub lepiej: «poruszony w swych trzewiach», jak mówi dosłownie tekst grecki: Łk 15,20), bierze go w objęcia z miłością i chce, żeby wszyscy cieszyli się razem z nim.

Ojcowskie miłosierdzie objawia się jeszcze wyraźniej, kiedy tenże ojciec, strofując z czułością starszego syna, który domaga się uznania swoich praw (Łk 15,29n), zaprasza go na wspólną, radosną ucztę. Czysty legalizm ustępuje wielkodusznej i bezinteresownej miłości ojcowskiej, która przekracza ludzką sprawiedliwość i zaprasza obydwu braci, by ponownie zasiedli przy stole ojca. Przebaczenie polega nie tylko na ponownym przyjęciu pod dach ojcowskiego domu syna, który się oddalił, lecz również na powitaniu go z radością w odnowionej wspólnocie i przywróceniu go ze śmierci do życia. Dlatego «trzeba było się weselić i cieszyć» (Łk 15,32) (Jan Paweł II, WIERZĘ W ODPUSZCZENIE GRZECHÓW, Audiencja generalna 8 września 1999).

Każdy człowiek rodzi się z grzechem pierworodnym, tzn. z kondycją ludzką pozbawioną pierwotnej świętości i sprawiedliwości (KKK 388-389). Aby zaradzić tej sytuacji Pan Bóg dał nam Swego Syna – Jezusa Chrystusa, który przywrócił nam życie i godność dzieci Bożych. Św. Jan Chryzostom mówi, że „straciliśmy raj ale zyskaliśmy niebo, dlatego zysk przewyższa stratę.” Pan Jezus przyjął śmiercionośną siłę grzechu, żeby ona nas nie spotkała. Przez chrzest staliśmy się wolni od grzechu i zostaliśmy wyrwani ze śmierci i przeznaczeni do życia w radości odkupionych (KKK1262-1274). Jednakże człowiek jest głęboko zraniony przez grzech pierworodny i skłonny do tego, by grzeszyć. Grzech według Katechizmu Kościoła Katolickiego polega na odrzuceniu Boga i Jego miłości. Przejawia się to w lekceważeniu Jego przykazań (KKK 385-390). To inaczej słowo, czyn lub zamiar, którym człowiek świadomie i dobrowolnie występuje przeciwko prawdziwemu porządkowi rzeczy, jaki przewidziała Boża miłość. Grzech ciągle zrywa jedność z Nim i narusza komunię z Kościołem (KKK 1440). Św. Augustyn dodaje, że grzech jest po prostu „miłością własną stającą się wręcz pogardą dla Boga”.

Rozróżniamy grzech śmiertelny, nazywany ciężkim, i powszedni, czyli lekki. Grzech śmiertelny rzeczywiście odcina człowieka od Boga. Jego istota polega na tym, jak mówi św. Tomasz z Akwinu, że występuje przeciwko miłości Bożej albo przeciw miłości bliźniego i zostaje popełniony całkowicie świadomie oraz dobrowolnie. Grzech powszedni oznacza pewne nieuporządkowanie w dążeniu do realizacji miłości Boga i bliźniego. Dotyczy materii lekkiej lub dotyczy materii ciężkiej, lecz bez pełnego poznania albo całkowitej zgody. Taki grzech zakłóca relację z Bogiem, ale jej nie zrywa (por. Youcat 316).

Wyznając naszą wiarę wypowiadamy słowa – „wierzę… w grzechów odpuszczenie!” W ten sposób potwierdzamy przede wszystkim prawdę o wielkim Miłosierdziu Boga względem nas. Miłość Chrystusa objawia się tym, że szuka zagubionych i leczy chorych. „Lekarz nie jest potrzebny zdrowym, lecz chorym. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”(Mk 2,17). Bóg obdarował nas – grzeszników sakramentem uzdrowienia i odnowy. Posyła nam Jezusa Chrystusa Zbawiciela i Odkupiciela, który wyzwala nas z mocy grzechu.

Odpuszczenie grzechów dotyczy najpierw sakramentu chrztu. „Chrzest jest pierwszym i podstawowym sakramentem przebaczenia grzechów”(KKK 985). W Credo mszalnym (nicejsko-konstantynopolitańskim) powtarzamy: „wyznaję w jeden chrzest na odpuszczenie grzechów”. Sakrament pokuty jest w istocie odzyskaniem utraconej łaski sakramentu chrztu, powrotem do czystości serca obmytego wodami chrzcielnymi. Chrzest wyrywa nas z mocy grzechu i śmierci, ale nie wyzwala z ludzkich słabości i skłonności do grzechu. Dlatego potrzebujemy wciąż na nowo jednać się z Bogiem. W tym celu mamy spowiedź (KKK1425-1426).

Sakrament pokuty ustanowił sam Jezus, kiedy ukazał się Apostołom w dniu zmartwychwstania i polecił im: „Przyjmijcie Ducha Świętego. Tym, tym którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; którym zatrzymacie, są zatrzymane” (J 20,22a-23). Jedynie Bóg może przebaczać grzechy. Jezus mógł powiedzieć: “Synu! Twoje grzechy są odpuszczone” (Mk 2,5) tylko dlatego, że jest Synem Bożym. Tylko dlatego, że Jezus dał moc kapłanom, ci mogą w Jego imieniu odpuszczać grzechy (KKK 1441-1442). Warunkami każdej spowiedzi św. są: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, wyznanie grzechów i pokuta. Człowiek uzyskuje przebaczenie grzechów w sakramencie pokuty, gdy się nawróci, a kapłan wypowie nad nim formułę rozgrzeszenia. Łacińskie słowo absolvere – rozgrzeszenie, oznacza rozwiązywać, ogłaszać wolnym. „Nie należy uważać, że powinniśmy żyć tak, aby nigdy nie potrzebować rozgrzeszenia. Jeśli akceptujemy naszą słabość, ale nadal jesteśmy w drodze, nie poddajemy się, lecz ruszamy dalej i wciąż przez sakrament pojednania nawracamy się, zaczynamy od nowa i w ten sposób wzrastamy dla Pana, dojrzewamy w jedności z Nim!” (Benedykt XVI 17.02.2007r.).

Skutkiem spowiedzi św. jest pojednanie z Bogiem. Sakrament ten daje prawdziwe „zmartwychwstanie duchowe”, przywrócenie godności i dóbr życia dzieci Bożych. Najcenniejszym z tych dóbr jest przyjaźń z Bogiem. Spowiedź św. jedna nas również z Kościołem. Grzech narusza lub zrywa wspólnotę braterską. Sakrament pokuty naprawia ją lub przywraca (KKK 1468-1469). Czas po rozgrzeszeniu jest jak prysznic po treningu, jak świeże powietrze po letniej burzy, jak pobudka w słoneczny letni poranek, jak nieważkość nurka… W słowie pojednanie zawiera się wszystko: znowu mamy czystą kartę u Boga (Youcat 239).

Kochaj Jezusa! Nie lękaj się! Jeślibyś nawet popełnił wszystkie grzechy świata. Jezus powtórzy ci słowa: „Odpuszczają ci się liczne grzechy, bo bardzo umiłowałeś.”- mówił święty Ojciec Pio.

opracował ks. Andrzej Żuławiński

Katecheza dwunasta:

Wierzę…, świętych obcowanie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen

Powoli zbliżamy się do końca roku, w którym zatrzymywaliśmy się z uwagą nad najważniejszymi  prawdami naszej wiary. Ostatnie słowa mszalnego Credo mówią, że wierzymy w „świętych obcowanie”. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że to pojęcie (“komunia świętych”) ma dwa znaczenia: “komunia w rzeczach świętych” i “komunia między osobami świętymi” (por. KKK 948). Komunia w rzeczach świętych oznacza wspólne uczestnictwo wszystkich członków Kościoła w tej samej wierze, w sakramentach, w charyzmatach i innych darach (por. KKK 194). Komunia świętych osób oznacza natomiast wspólnotę między trzema stanami Kościoła: wiernymi na ziemi, duszami zmarłych oczekującymi w czyśćcu na pełne zjednoczenie z Bogiem oraz tymi, którzy już mają udział w chwale Bożej w niebie (por. KKK 195).

Podwaliny prawdy o świętych obcowaniu zawarte są w Biblii. W Piśmie Świętym sam Bóg mówi o sobie „Ja jestem święty” (Kpł 19,2). Nowy Testament precyzuje, że świętość jest darem Boga dla ludzi, których On powołał, by w sposób szczególny Jemu samemu służyli. W Nowym Testamencie znajdujemy teksty, które poświadczają wzajemny wpływ Kościoła w niebie i pielgrzymującego na ziemi. Prawdę tę podkreśla św. Paweł w Liście do Efezjan: „Żyjąc prawdziwie w miłości, sprawmy, by wszystko wzrastało ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi. Od Niego poczynając całe Ciało – zespalane i utrzymywane w łączności więzią umacniającą każdy z członków stosownie do jego miary – przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości” (Ef 4, 14-16).

Od czasów Ojców Kościoła podkreślano przekonanie, że wierni na ziemi pozostają w łączności ze świętymi w niebie. Uroczyście wspominamy świętych, wzywamy ich pomocy i pośrednictwa u Boga oraz naśladujemy w naszym życiu. Oni zaś uwielbiają Boga wraz z nami, wstawiają się za nami i proszą Boga o nasze zbawienie oraz o zbawienie przebywających w czyśćcu (KKK 957). Święci w niebie wspomagają ich swoją modlitwą, a wierni na ziemi odpustami, dobrymi uczynkami oraz szczególnie Ofiarą Mszy świętej oraz innymi modlitwami zanoszonymi do Boga w ich intencji. Zmarli w czyśćcu nie mogą już ani spełniać dobrych uczynków, ani modlić się za siebie, ale mogą dziękować świętym w niebie za pomoc oraz okazywać nam wdzięczność poprzez swoje modlitwy. Szczególną osobą spośród wszystkich świętych jest Maryja, Matka Jezusa. Ona odegrała niezwykle istotną rolę w dziejach zbawienia świata.

Wszyscy ludzie wezwani są do świętości czyli do udziału także w obcowaniu świętych. To wprowadza w życie wewnętrzne Trójcy Świętej i jest ostatecznym celem, do którego powinien zmierzać każdy człowiek, gdyż każdy z nas ma stawać się podobny do Chrystusa. Dokonuje się to przez przyjmowanie Jego Ciała i Krwi, życie sakramentami, przez modlitwę i pełnienie woli Ojca.

“Świętych obcowanie” polega więc na tym, że wspólnota Kościoła istnieje nie tylko na ziemi, ale przekracza granice śmierci. Między Kościołem pielgrzymującym na ziemi a tymi, którzy “zasnęli w pokoju Chrystusowym”, istnieje łączność i wzajemne świadczenie sobie dobra. Mówimy więc o łączności świętych na ziemi ze świętymi w czyśćcu i ze świętymi w niebie. Wyznając te prawdę jesteśmy zachęcani, aby swe umartwienia i dobre uczynki ofiarowywać w intencji zmarłych. Praktykujmy modlitwę za nich w formie wypominek. Modlitwa tych, którzy pielgrzymują jeszcze na ziemi potrzebna jest tym, którzy przeszli przez śmierć, dlatego zamawiamy msze za zmarłych, bo wierzymy w zbawienne skutki Eucharystii dla nich. Ale też zmarli, którzy weszli już do odpoczynku Królestwa, mogą się wstawiać za zmarłymi poddawanymi oczyszczeniu, oraz za wiernymi na ziemi. Stąd częste wezwania do świętych, które przyjmują formę litanii.

Jak pisał Papież Paweł VI: “Wierzymy we wspólnotę wszystkich wiernych chrześcijan, a mianowicie tych, którzy pielgrzymują na ziemi, zmarłych, którzy jeszcze oczyszczają się, oraz tych, którzy cieszą się już szczęściem nieba, i że wszyscy łączą się w jeden Kościół; wierzymy również, że w tej wspólnocie mamy zwróconą ku sobie miłość miłosiernego Boga i Jego świętych, którzy zawsze są gotowi na słuchanie naszych próśb” (KKK 962).

Opracował: ks. Rafał Mosoń